Opis
W dniu 16 lutego dowódca twierdzy, generał Ernst Gonell, dał rozkaz do przełamania rosyjskiego pierścienia i pozwolił, wbrew rozkazom naczelnego dowództwa, na wyjście z twierdzy grupie około 2000 żołnierzy, rozpaczliwie broniących się jeszcze po wschodniej stronie Warty. Berlemann jest jednym z nielicznych, którym udało się, dzięki wielkiemu szczęściu, ogromnej rozwadze i ostrożności dotrzeć do domu. Przebywał jednak na tyłach wroga prawie sześć miesięcy, a jego tułaczka skończyła się dopiero 28 lipca 1945 roku. Niniejsza historia jest jedną z najbardziej niewiarygodnych, jakie mieli do opowiedzenia niemieccy uczestnicy walk o Poznań. Czytając wspomnienia Berlemanna zastanawiamy się nad tym, ile razy można do człowieka strzelać, by go nie trafić, jak długo można się ukrywać, by nie zostać zauważonym i jak kruche jest ludzkie życie.
Wymarsz żołnierzy odcinka wschodniego przewidziano na godzinę 22.00. Musimy zostawić rannych; nie podołają wysiłkowi jaki nas czeka. Dlatego nie dowiedzą się o nadchodzącej akcji. Taka informacja mogłaby wywołać panikę. Dotyka nas to bardzo, widzimy jednak, że nie ma innej możliwości. Dodatkowo zapada straszna decyzja: każda kompania, albo porównywalna jednostka zajmująca pozycję w pierwszej linii, ma zostawić grupę prowadzącą dalej ostrzał linii wroga tak, aby ten możliwie najpóźniej dowiedział się o przerwaniu okrążenia.